sobota, 17 sierpnia 2013

Dobry dzień

Tak po prostu dobry. I pożytecznie spędzony. W każdym razie od momentu, jak już wstaliśmy - mnie się naprawdę ogromnie rzadko zdarza spać do 10.00...

Luby zawzięcie porządkował mieszkanie, a ja pojechałam walczyć z demonami. Czyli - u Łosia był kowal. Łoś koniem jest raczej grzecznym, dopóki ktoś nie postanawia przeprowadzić zamachu na jego życie i dobrostan. Niestety, taką sytuacją jest wizyta weterynarza i kowala. Odkąd dwa lata temu Łoś musiał mieć szyte czoło, stał się bardzo wrażliwy na swoim punkcie i z zaciętością godną Spartakusa tępiącego Rzymian (oj, chyba za dużo seriali...) walczy o siebie. A ja staram się nie pogarszać sytuacji swoją paniką. Dziś był ulubiony zestaw pana kowala, czyli Łoś, Piorun i dwie przeżywające właścicielki. Ale się udało, Łośko grzeczny, ja nie narobiłam siary ;)

Po powrocie do domu i zakupach, dostąpiłam zaszczytu w postaci obiadu spod ręki mojego prywatnego Master Chefa. Och, jakże on dziś poszalał. Makaron pełnoziarnisty, kurczak, brokuły i sos z tysiąca pyszności: suszonych pomidorów, śmietany, orzechów włoskich, czosnku, chilli i odrobiny bazylii. Kolorowe, pachnące i pyszne. Czuję się dopieszczona.
Ale na tym nie koniec. Ponieważ pies od obiadu bardzo intensywnie się na nas "paczał", ruszyliśmy za miasto w poszukiwaniu terenu do hasania. Bo pies Leeloo nie lubi się bawić, nie lubi tresury, ale za to uwielbia hasać. W samochodzie jest nieznośna, bo z tej podniety wydaje z siebie mnóstwo dźwięków, jodłuje, kwęka i jęczy, a z samochodu wypada jak na sprężynie i biega. Tak było i dziś i nawet prawie udało się wrócić suchą nogą. Łapą, znaczy się. Niestety, wracając, pies zaliczył rów z wodą, który "nagle, nie wiadomo czemu", pojawił się na łące. Typowo. Pańcio akurat odkurzył, dywan i legowisko świetnie się więc nadają do wycierania brudnych psich pleców. Lovely, dear!

No i proszę, jak niewiele potrzeba, aby dobrze spędzić dzień. Dobre jedzenie, dobry humor oraz najlepsze na świecie towarzystwo.

Na koniec kilka mignięć wieczornego spaceru.






4 komentarze:

  1. obiad wygląda smacznie,mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo wszystkiego, ale o dziwo nie za dużo. I smaczny był indeed :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daddy, bez kuraka - i byś wtrząchnął aż by ci się uszka trzęsły :D

    OdpowiedzUsuń