poniedziałek, 9 września 2013

Smaki się zmieniają

Czy Wy też tak macie, że niektóre rzeczy przestają Wam smakować, a te, których nie znosiliście, nagle stają się rarytasami? Na pewno tak. Ponoć do smaków też trzeba dorosnąć.

Są smaki nieśmiertelne. Zarówno wśród tych bardziej wykwintnych, jak i zupełnie zwyczajnych. Od dzieciństwa uwielbiam buraczki i marchewkę na ciepło (którą moja mama przyrządzała pociachaną w maleńką kostkę - mama jest znana ze swojej drobnej kostki, mnie się tak nigdy nie chce - i zabieloną śmietaną, zaś Luby podaje na słodko, ale bez śmietany), kaszę manną (którą żłopałam namiętnie co wieczór całe dzieciństwo, mamę już obrzydzenie brało). To się nie zmienia i chyba nie zmieni, bo to prawdziwa miłość.

Są też smaki, które pokochałam już jako dorosła. Jako dzieciak, danie z koszmaru opisywałam jako "szpinak z wątróbką i kaszą gryczaną". I co? I dziś kocham szpinak (to wiecie), wątróbkę wcinam (najlepiej w warszawskiej Prowansji w postaci nadzienia do naleśnika bądź na sałacie, w towarzystwie sosu malinowego na bazie balsamico). Kaszę polubiłam w 2011 i często gości na naszych talerzach. Kiedyś na samo słowo "gorgonzola" robiło mi się słabo, dziś jęczę Anty-Księciu, aby przyrządził penne ze szpinakiem i niebieskim serem. Oliwki? Kapary? Kiedyś wrogowie, dziś przyjaciele!

No i zielenina. Tatko zawsze powtarzał, że "na pietruszkę to psy sikają". Pietruszka jest straszna! Mocna, dominująca, twarda i lepi się do podniebienia. ALE. Tagliatelle aglio e olio - musi mieć pietruchę! Koperek też koszmarny - pachnie na kilometr, jest włochaty i też się klei do paszczy. A tymczasem w sobotę powstał sos do placków z koperkiem - pyszny! Świeży, intrygujący. Posiekane korniszony, kapary, koperek, wszystko połączone ze sobą w śmietanie i skropione cytryną. Na zdjęciu w kombinacji z łososiem (ja to się wędzonym łososiem mogłabym żywić wyłącznie) i naszymi plackami z cukinii. W niedzielę sos wylądował na jajkach na twardo i też było zacnie.

Czy ja już pisałam, że never say never...? :)

2 komentarze:

  1. Ja kiedyś nie jadałam buraków-teraz jadam, szpinak tak samo-kiedyś be! a teraz się obyć nie mogę. Do kminku się nadal przekonać nie mogę tylko. No i kiedyś jadałam mięcho, a teraz nie jadam;) Naleśniki nad życie kocham od dziecka. A mogłabym umrzeć w serku wiejskim oblana miodem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, kminek też nie chce mi nadal przejść przez gardło. Pamiętam zimowe wczasy w Słowacji, gdzie to małe paskudztwo było we wszystkim - chlebie, zupie, mięsie, sosie... Strasznie, skubany, intensywny jest.

      Usuń