wtorek, 3 września 2013

Aby siły były

Zimno jakoś. Wiatr urywa głowę, z Łosiem tylko na trawę się da, bo hala chce odfrunąć, a na placu błoto pożera nogi do kostek.

Jak zimno, to i jeść się chce. A my oboje jesteśmy żarci. Sałata i paproszki, to nie dla nas. Owszem, można, ale tylko w ramach przekąski. Dieta nie jest naszą przyjaciółką, o nie.

No i jesteśmy mięsożerni. No co ja zrobię. Teraz strasznie modne jest być weganinem. Ze wszystkich stron "atakują" mnie ludzie z misją, próbują nawrócić na śmietanę z soi i jajko z nerkowca, czy jakoś tak. Jak ktoś chce/ lubi/ musi - nie mam nic a nic przeciwko, niech je jajka z nerkowca i rybę z warzyw. Ba, sama czasem lubię pojeść bezmięsnie, lubię kotlety warzywne, serowe, nawet te sojowe. Jak muszę ograniczyć nabiał, używam zamiennika mleka - uwielbiam sojowe kakao, serio! I mleko migdałowe. Ale i tak, nawet pomimo mojej miłości do zwierząt - byłam i jestem mięsożerna. No po prostu lubię mięsko i często mam najnormalniej w świecie na nie zapotrzebowanie.

I dziś mięsnie. Weganie pewnie właśnie wciskają czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu...

Danie pod tytułem "prawie-jak-chilli-con-carne". Prawie, bo dość swobodna podejście do przepisu.
Na obiad dla dwóch osób na dwa dni (wyszło jak dla pułku wojska!):

  • 40dkg mięsa mielonego (dowolne, ja lubię i z wołowiną, i z indykiem)
  • puszka czerwonej fasoli
  • puszka kukurydzy
  • puszka krojonych pomidorów
  • mały koncentrat pomidorowy
  • 2 ząbki czosnku
  • przyprawy
Mięso doprawiam solą i pieprzem, wciskam do niego czosnek i smażę. Gdy już jest usmażone, dodaję fasolę, kukurydzę, pomidory i koncentrat. Mieszam i czekam, aż się to wszystko nagrzeje, niech się na wolnym ogniu populta tak z 10 minut. Na koniec przyprawiam: solą, pieprzem, przyprawą meksykańską, słodką i ostrą papryką. I - gwóźdź programu, tadadadaaaaam - CYNAMONEM. Jak by to dziwnie nie brzmiało, dla mnie to właśnie cynamon daje ten charakterystyczny smak.

Można podać z ryżem, my najczęściej wyjadamy z nachosami.

5 komentarzy:

  1. Ja wczoraj napiekłam racuchów jak dla pułku wojska-też na dwa dni będzie, a jeszcze ciasto upiekłam z jabłkami i zrobiłam mus jabłkowy-co ja zrobię, że z każdej strony mnie w domu jabłka atakują-w końcu jesień za rogiem;) Ja mięsożerna nie jestem, ale zdarzyło mi się przyrządzać dla Ł. kotlety schabowe czy golonkę nawet:P Nie próbowałam, a ponoć wyszły niezłe:)
    Przepis fajny, nawet bez mięsa można coś z niego wyczarować. A u mnie wciąż w domu gości sałatka z curry, na którą przepis mi niegdyś podałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jabłka są boskie! Ja mam jabłoń tuż za oknem, ale większość owoców pochłania Łoś ;)

      Przepis na chilli pewnie spokojnie może być bez wkładki mięsnej albo z jakąś soją (zdarzało mi się jadać chińszczyznę z posiekanym kotletem sojowym i dało radę bardzo dobrze).

      Sałatka z curry, która ma nieelegancką nazwę, więc jej nie przytoczę, jest hitem każdej posiadówki czy grilla, lata mijają, a ona wciąż robi furorę!

      Usuń
    2. PS. pieczesz racuchy? Bo ja żyję w świecie, gdzie racuch = smażone. Zaintrygowałaś mnie.

      Usuń
  2. Smażę oczywiście, na patelni:) ale u nas nie przykłada się takiej wagi do nazewnictwa i każdy mówi zamiennie piec-smażyć..:)
    O! Ale za to mam przepis na pieczonego w piekarniku naleśnika:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, te słynne regionalne różnice... Mnie nadal śmieszy lokalne "pazłotko" zamiast sreberka (np. od cukierka) i wkurza konstrukcja "dla kogoś' zamiast "komuś" (np. "idź powiedz dla taty..."). Brrr.

      Dawaj pieczonego naleśnika, jestem ciekawa :]

      Usuń