środa, 7 marca 2012

O sukcesie nie-kulinarnym

Wieczór przyniósł też inny sukces niż tylko brzuszek pełen szpinaku, wreszcie umyte podłogi i wywieszone pranie.

A mianowicie, wieczór przyniósł zaszczyt, jaki spotkał mnie ze strony psa. Pies podał drugą łapę. W kombinacji "siad - łapa - druga". A to już wyczyn. bo moja Lisiczka chyba jest, jak mawia moja mama, stworzona do wyższych celów. Głupia nie jest, co już parę razy pokazała. Nieusłuchana też nie - bo karne z niej stworzonko. A jednak, Lee wydaje się niepodatna na tresurę. Siadać umie, widać, że ktoś ją już kiedyś nauczył. Umie wrócić na miejsce, położyć się u siebie, zostać, nie ruszyć miski, póki nie pozwolę. Ale sztuczki? "Eeee, pani, co to ja, małpa jestem?". Łapę podawać nauczyliśmy, choć szło opornie. podaje, ale zawsze ma przy tym minę, jakby mówiła, ze nie widzi w tym większego sensu. I z drugą łapką to samo. A dziś się udało. Raz. Potem już znowu nie widziała sensu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz