piątek, 9 marca 2012

Lenistwo

Dziś siłaczka poszła na łatwiznę i zamówiła chińskie. brak sił, brak weny na gotowanie.

Za to trochę wspomnień. Coś dziś mi się przypomniało, jak dziecięciem będąc, chadzałam do koleżanek po lekcjach. Mama się teraz ze mnie strasznie śmieje, że pierwsze, co jej opowiadałam, kiedy mnie odbierała, to CO BYŁO NA OBIAD. Ledwo zamknęły się za nami drzwi.

Najwięcej wrażeń zawsze było po wizycie u Zosi K. Kurczę, zawsze lubiłam kuchnię mojej mamy, ale TAM... Tam była dla mnie pełna egzotyka! Była na przykład zupa serowa. Wtedy nie lubiłam, teraz pewnie bym się zajadała. Była soja. Była, po raz pierwszy w moim życiu, sałata z czosnkiem, a nie ze śmietaną.
No i był starszy brat. Mnie, jako jedynaczkę, wręcz dziko fascynowało, jak nam dokuczał, jak się ze sobą przepychali... tak sobie myślę, że nie powinno się czynić dzieci jedynakami. Kiedyś rzeczony brat, wysłany po coś słodkiego na deser, przyniósł nam po czekoladce, która wywołała sprzeczne uczucia. Bo była to biała czekoladka w kształcie czaszki, z czerwonym nadzieniem ;)

Mam nadzieję, ze kiedyś, jak dorobię się własnych siłaczątek, ich koledzy będą z równym entuzjazmem wspominać obiady w naszym domu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz