niedziela, 24 lipca 2016

Tym razem nie rozjechał nas autokar ;)

Tytuł posta nawiązuje do zeszłorocznej naszej wycieczki do Mrągowa, z której to zawijając do moich teściów zostaliśmy przetrąceni przez autokar. Wczoraj zatem, Mrągowo zostało odczarowane, wróciliśmy w jednym kawałku - wszyscy łącznie z autem.

Że uwielbiam Mrągowo, to już wiecie. Masa dobrych wspomnień sprzed lat, no i bardzo jest, w mojej opinii, fotogeniczne. Ma pełno kamieniczek, zakamarków, starych drzwi i klimatycznych zaułków. Nic, tylko łazić i pstrykać (no, chyba, ze akurat jesteśmy za rękę przyspawani do dwuletniego brzdąca, który nie raczy złapać za rękę ojca ani nikogo innego...).
Wszelkie te mieściny wolę oczywiście poza sezonem, bo obecnie człowiek na człowieku, dzieci się drą, lody kapią na chodniki, a ludzie przeciskają się między samochodami, w tym takimi obsługującymi przaśne lokalne śluby, gdzie królują odblaskowe, rozkloszowane sukienki.






Stare śmieci, ale za to nowe doznania kulinarne.
Problem z naszymi okolicami jest taki, że nie ma różnorodności. Można iść na pizzę, kebab albo chińczyka. No więc kolejna pizzeria. Ale za to mogę z czystym sumieniem polecić. Lokal zwie się Del Mercato i zaprasza przytulnym wnętrzem, uroczym patio pod winoroślą i smakowitym zapachem. Pizza ze szpinakiem, czosnkiem i serem pleśniowym miażdży system!

A na deser lody w lodziarni Igloo. Mają bardzo ciekawe smaki. My z młodą spróbowałyśmy marchewkowych (!), a pan mąż wziął słony karmel. Który miażdży porównywalnie do pizzy ze szpinakiem. Pysznie polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz