Dziś moje dziecię kończy dwa lata. Dwa! kiedy to zleciało?
Czas niby się wlecze, a tak naprawdę pędzi jak szalony. Dopiero co zrzuciłam złe samopoczucie na sok z rabarbarem, aby po 3 nad ranem jechać do szpitala, bo to jednak była Kalinka. Dopiero co bałam się podnosić do góry kruszynkę 53 cm x 3 kilo. Dopiero uczyłam się karmić i przewijać. Dopiero bałam się wieźć ją wózkiem po nierównych płytach chodnikowych w obawie, że ją uszkodzę...
Dziś to blisko 90 cm x 13 kilo człowieka samo pakuje się na ręce (ku jękom rozpaczy moich stawów i mięśni), je samo, uczy się korzystać z nocnika, a wsadzenie do wózka uznaje za afront.
Wyrosła mi rezolutna panienka, łobuziak straszny, ale i niesamowity przytulak.
Odkąd jest, przekonałam się, co tak naprawdę oznacza zmęczenie, strach o kogoś, odpowiedzialność. Ale i zobaczyłam, jak mocno można kochać.
Sto lat, Papiórku!
Na pierwszym zdjęciu nasze pierwsze "spotkanie" w 12 t.c., a potem... Czorcisław dziś. No, wczoraj, na swojej mini imprezce.
Wszystkiego Najlepszego Solenizantce. Czas leci.
OdpowiedzUsuńMama i córcia piękne!
Dziękujemy pięknie ;)
Usuń