poniedziałek, 11 lipca 2016

Moko A. D. 2016

Celowo poświęcam osobny wpis jednej wycieczce. Bo wszystkie dni w Warszawie były ważne, ale ten jednak szczególny. Wiecie już, że kocham Stary Mokotów. I że muszę raz na czas jakiś odświeżyć wspomnienia. Mama za kółko, młoda w fotelik i fru! Wiatr trochę psuł efekt, ale nie dałyśmy się.

Jak tej ślepej kurze ziarno, trafiło nam się miejsce parkingowe przy ulicy Bruna. Pysznie - odwiedziłyśmy nasze stare podwórko. Bo, jak może pamiętacie, na Mokotowie mieszkałam dwa razy, we wczesnym dzieciństwie i potem na pierwszym "swoim".
Podwórko jakby się skurczyło. Górka z leszczynami wcale nie jest górką, słup, na którym z moją pierwszą wielką przyjaciółką Gosią tarłyśmy trawę (co ona nazywała plemionami, haha) pokryty graffiti i popękany. Ale jest, pachnie topolami (tak tak, ja i te moje topole).

Z Bruna w stronę metra i przejścia podziemnego. Całe szczęście, że mama mnie dobrze zna. Bo pewnie dziwnie wyglądałam zaciągając się zapachem metra! No co ja poradzę, że zapachy są dla mnie tak ważne, ze niosą ze sobą wspomnienia na równi z widokami...
Na górę w Aleję Niepodległości. Jest, stoi. Drobne zmiany. Fotograf zamiast warzywniaka, kawiarnia zamiast cukierni, knajpa zamiast indyjskich ciuchów.
Zatrzymujemy się pod numerem 148. Patrzę w górę, na moje okna. Nadal mają żółte rolety. Ktoś założył moskitierę. Ciekawe, czy przemeblował... Korci mnie, aby wypróbować dawny kod do domofonu i dostać się na klatkę. Jeszcze jeden raz... Ale rezygnuję. To juz chyba niezdrowe.

Spacerujemy dalej. Skwerek za Iluzjonem, Kwiatowa - nie ma już oldskulowej cukierni pachnącej pączkami, zamiast niej Carrefour Express... Szkoda. Udajemy się docelowo na lunch do Lokalnej. Marzę o kanapce ze szparagami i gorącej czekoladzie. Rozczarowanie - zamknięte. Lądujemy więc w Iluzjonie na ciastku i koktajlu (mama oczywiście herbata, wszak znana jest jako "Bożena Osiem Herbat"). Kalina pochłania kawał mojej tarty z białą czekoladą i pół smoothie tropikalnego, kokietuje pana zza stolika obok, po czym na dworze wtula się we mnie, szukając schronienia przed wiatrem. Pora wracać. Mam niedosyt. Kiedyś muszę wybrać się tam sama, posnuć się z aparatem. Moko, już tęsknię! Czekaj na mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz