sobota, 23 lipca 2016

Lawendowe kino, lawendowy kramik, Lawendowe Pole

Jestem Mamoniowa. Lubię te miejsca, w których już kiedyś byłam ;)
No dobra, nowe miejsca też lubię. Ale jako, że w okolicy mamy skończoną ilość atrakcji, duży samochód padł ofiarą mechanika - partacza i czeka na naprawę właściwą, a z najmłodszą podróżniczką nie chcemy wypuszczać się przesadnie daleko, pozostają rewizyty. Nie narzekam. Pięknie mamy. Wijące się drogi, miękkie, zielone, puchate pagórki, rzeki, jeziora, siedliska.
Zatem Nowe Kawkowo, dwa lata później. Poprzednim razem Kalina jeszcze siedziała w brzuchu. Niesamowicie malownicza wieś. Tak ze względu na położenia, jak i na zabudowę, kolorowe płoty, jakąś taką... artystyczną nutę.

Lawendowe Pole jak stało, tak stoi. Ale przez te dwa lata ukończono muzeum, pojawiło się drugie poletko pachnącego fioletu, labirynt, a także Tajemniczy Ogród, obsadzony innymi roślinami. W tym... kaliną. Uśmiałam się, ile rodzajów kalin. O Kalinie Czarciej zwanej również trolowatą, jakoś nie wspomnieli ;)

Wprawdzie czas najobfitszego kwitnięcia przegapiliśmy, ale udało nam się załapać na jeszcze trochę rosnącej lawendy. Och och, ten zapach! Lawenda na grządkach, lawenda w bukiecikach, lawenda w destylarni. W głównej sali muzeum leciał film o tym miejscu. Nasz mały telemaniak nie omieszkał odpuścić.
Trudno było ją wygonić z powrotem na dwór. Ale finalnie rodzicielska perswazja podziałała, a dziecię całkiem kontente podziwiało pszczoły i motyle.





Kolejną nowością jest kramik - osobny budynek pełniący funkcję sklepiku. Szarpnęliśmy się na syrop lawendowy do herbatki. Pachnie co prawda jak zawieszka do szafy, ale dodanie trzech łyżeczek do kubka herbaty daje pyszny efekt. Herbatka ą - ę, ekskluzywna. Tak się podśmiewamy.
Polecam odwiedzić to miejsce, ma klimat, ma niesamowity spokój, pachnie obłędnie. Przyjeżdżajcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz