piątek, 1 grudnia 2017

Kalendarz adwentowy i śnieg, czyli hej, grudzień!

No i jest, jest! Grudzień, magiczny, cudny. Zaczął sie najlepiej, jak mógł - spadł śnieg! Zaczął padać już wczoraj i padał całą noc. Rano wyjrzałam przez moje ulubione okrągłe okno i aż westchnęłam z zachwytu:

Mój zachwyt trochę oklapł, kiedy przyszło do odśnieżania auta z gruuuubej warstwy bynajmniej nie puchu, a lepiącego, cieżkiego tworu, spiesząc się do przedszkola. Ale co tam. Po porzuceniu potomkini udałam się do stajni, a tam jak w bajce (do tego stopnia, że napęd 4x4 poszedł w ruch...), nawet druty pastucha elektrycznego w białej szacie, mokra cisza i podekscytowane konie. Ba, nawet mój emeryt kulapeta pozwolił sobie na galopady i podskubywanie młodszych kolegów. Serce rośnie, jak na niego patrzę. Jak sobie dzielnie radzi... Pożarł przywiezione marchewki, pietruszki i buraczka, i poleciał dalej być koniem.

Dziś też ważny dzień w gwiazdkowej edukacji Kalinki. Dostała list od Mikołaja. Tak tak, OD. Swój już wysłała, a teraz dostała odpowiedź. Wszystko dzięki Elfi (znajdziecie w sieci), pięknie wydany list w czerwonej kopercie, pocztówka, naklejka... A czeka jeszcze wideo, w którym Mikołaj pokazuje swój warsztat, w tym prezent dla Kaliny, zwracając się do niej po imieniu... My z Anty-Księciem się wzruszyliśmy oglądając, a Kalina to chyba padnie. Kto jeszcze nie zna Elfi, to marsz na stronę!
Ponadto, Kalina dostała swój pierwszy kalendarz adwentowy. Już zostałam pouczona, ze adwent to od niedzieli, no ale nasz świecki "adwent" od dziś.
Jak byłam mała, nie było mody na takie rozbudowane kalendarze. Były jakieś tam liche czekoladowe i już. Jedna koleżanka z klasy miała taki z przegródkami, w które rodzice wkładali słodycze i małe zabawki. Ale to była kompletna egzotyka.
Mnie tata przywoził kalendarze z Niemiec. Też czekoladowe, ale jakie! Zupełnie inne od polskich. Przepięknie ilustrowane, z kolorowanką lub wycinanką z tyłu. A i czekoladki wyjątkowe - misternie odlane i przepyszne. Do dziś pamiętam.
(zdjęcie starych kalendarzy pożyczone z internetu)

Kalendarz Kaliny jest na wypasie. 24 śliczne, biało - czerwone tekturowe domki z Ikei, a w każdym skarb. Jej ulubione figurki smoków do kolekcji, lale w czapkach zwierząt, małe zwierzaczki, drewniane ozdóbki na choinkę, gumki i spinki do włosów. Mam z tego co najmniej taką samą radość jak ona. Cudownie obserwuje się świecące ze szczęścia oczy swojego dziecka...

A u Was, były i/lub są kalendarze adwentowe?

7 komentarzy:

  1. Ale zazdroszczę śniegu! A kalendarz? Bajka!!! U nas też w tym roku pierwszy raz i emocje sięgają zenitu ;) (nie wiem tylko czy bardziej dziecka, czy moje) ;) Cudne to Wasze okno na świat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Kalinie dobrze :) piękne te domki! U nas to pewnie za rok, bo teraz co za frajda by była rozpakowywać za J. ? Bez sensu. Kalina w ogóle jaka jest śliczna to nie wypowiem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja czekałam aż do teraz, bo nawet na dwa lata, to ona jeszcze taka średnio rozgarnięta była. A teraz juz nawet rozumie co to i po co to i czeka na święta świadomie. Zgadzam się, domki są super, tym bardziej, że są niejednokrotnego użytku.
      A za komplement dziękuję w imieniu córy. Ma dobre geny (nie mówię o matce ;P).

      Usuń
  3. Śliczny ten kalendarz. Cudne domki. Szkoda że u nas nie ma

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nie było niestety kalendarza adwentowego. Teraz tez nie ma, bo nie mam dzieci. Ale uważam to za świetny pomysł, Kalina będzie miała co wspominać, gdy dorośnie. Takie wspomnienia - tak sądzę - budują nas. A tak w ogóle to pięknie wyrosła Wasza latorośl, bardzo ładna z niej dziewczynka, ma odrobinę dalekowschodnią urodę. Pozdrawiam w ten magiczny czas :)
    Solemia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja do dziś pamiętam, to i chcę w córce takie wspomnienia zaszczepić.
      Dziękuję za komplement. Kalina faktycznie taka troszeczkę egzotyczna, ma fryzurę jak z anime. A skośne oczy to moje tatarskie korzenie się uwidaczniają :)

      Usuń