niedziela, 31 grudnia 2017

Czas podsumowań

No i już. Tyle. Koniec. Chyba niestety rację miał mój tata, ze kiedy dorastamy, kolejne lata wygladają już jak migające przed oczami "zielone - białe - zielone - białe...". Dopiero co byl Sylwester, a dziś kolejny. Kolejny taki, jak to u nas. Nie szalejemy, nie imprezujemy. Niańczymy psa. Lilacz znosi wystrzały bardzo źle, nie zostawiłabym jej w tę noc samej w domu, nawet po sedacji. luśka to na razie nasza mała terra incognita, nie mamy pojęcia, czego się spodziewać. Na spacerach na dalekie wystrzały reaguje dobrze. Ale nie zaryzykuję. I tak nie odczuwam potrzeby pójścia na zabawę. Będzie film i szampan 0%. nuda ;)

Koniec roku zwykle skłania do podsumowań. Co zrealizowaliśmy, czego nie, co było warte, a co niewarte zachodu... Jak to było ze mną?

Porażka roku : budowa domu. Tyle lat czekania. Tyle papierów. Tyle nerwów. Tyle razy powiedziane "za rok już będziemy w domu" (na święta, na wakacje, na wiosnę) i co też wtedy zrealizujemy. A w wakacje, odbiwszy się po raz kolejny od sciany, skapitulowaliśmy. Dość. To przestało być marzeniem, to zaczęło być walką. Nierówną.

ALE. Za to mamy nasze przepiękne mieszkanie, w którym czujemy się jak ryba w wodzie. Wreszcie mieliśmy święta na nowym, wreszcie odetchnęliśmy i urządziliśmy się tak, jak chcieliśmy.

 Drugą najważniejszą rzeczą, jest z pewnością adopcja Luśki. Minął tydzień i jesteśmy bardzo zadowoleni z wyboru. Jest słodka, kochana, wdzięczna i zabawna. I wcale jakoś mocno nie odczuliśmy różnicy między jednym a dwoma psami.

Trzecią ważną sprawą, jest przedszkole Kaliny. Super decyzja, dobra placówka, niesamowity rozwój córu.

Czwarta - podróż do Wiednia. 5 dni, a przeżyć jak z miesiąca. niesamowity kop energetyczny, niesamowity klimat, powiew świeżości, ucieczka do innego świata. Ach!

A poza tym: jest stabilnie. Są plusy, są minusy, ale jest stabilnie. Praca jest, zdrowie jest, nikt nie umarł. I mnie to wystarczy.

Nie robię planów. Mam nadzieje i marzenia. Że nadal będzie co najmniej tak dobrze, jak jest. Że będziemy zdrowi. Że zostanę jeszcze raz ciocią. To chyba moje największe pragnienie na ten nowy rok. Ściskam kciuki do białości.

Wam, kochani, życzę tego samego: żeby nie było gorzej i żeby była nadzieja i marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz