poniedziałek, 22 stycznia 2018

Miesiąc piernikowego nosa

Miesiąc z Luśką. Już! Miesiąc to już sporo czasu na zapoznanie się, ale i tak wciąż tak wiele do odkrycia.

Udała nam się piesa. Jest wspaniała do dzieci, w kilka dni po adopcji przeżyła nalot znajomych z przychówkiem, szarpnięcie za ogon przez roczniaka i próbę wydojenia (!) przez czterolatkę. Ani mruknęła.
Jest małą wariatką i iskierką, jej ogonek żyje własnym życiem, machając w poziomie, pionie i kręcąc młynka. Śmigiełko.
Jest we mnie zakochana. Mam oto drugą córeczkę z tzw. mamozą. Tylko mama i mama. Chodzi wszędzie jak cień. Wpatrzona jak w obrazek.
Jest pieszczochem nie z tej ziemi, spragnionym miłości bardziej niż jedzenia. Jak to było... Psy składają się z miłości i merdającego ogonka.
Ma swoje za uszami. Próbuje pożreć wszelkie inne psy, jakby była co najmniej rottweilerem. Zdecydowanie ma myśliwską krew w swoich rudych żyłkach, nos pracuje non stop, ogonek poziomuje się, a łapka podnosi, kiedy coś ciekawego pojawi się/ zapachnie na horyzoncie.
Potrafi też być stanowcza i bronić swego. Wie już o tym Lilacz i jego lewe ucho. Dziura na wylot. kara za kradzież jedzenia.

O, Lusia jest też psem, który się uśmiecha. Rano wita mnie taki oto gremlin, ze zmrużonymi oczami i szerokim uśmiechem na paszczy. Jak tu nie kochać?

4 komentarze:

  1. Też pamiętam te czasy kiedy u mnie w domu pojawił się szczenizczek. Córka tak sie bała że przez trzy dni nie schodziła z łóżka a teraz świata nie widzi poza psem.Jak tu nie kochać takiej ''mordki"

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, pies składa się z miłości i merdającego ogona oraz...żołądka.
    A Lu to słodziak nad słodziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na żywo jeszcze słodsza :-)
    Ściskam:-*
    K.

    OdpowiedzUsuń