czwartek, 7 czerwca 2018

Żyję, żyję

Oj, drodzy Czytacze, pewnie się zastanawiacie, co tu tak cicho i dlaczego od stycznia (!) nic nie napisałam.

Może nie było głowy, weny, natchnienia.

Może to dlatego, że początek roku był taki sobie, niby piękna wiosna, ale ja i tak pewnie musiałabym pisać o rzeczach nieprzyjemnych.

O chorowaniu, bo "dzięki" przedszkolu, chorujemy wszyscy w tym roku jak dawno.

O marazmie, w jaki wpada się, kiedy zdaje się sobie sprawę z tego, ile rzeczy w życiu nas omija, ilu marzeń się nie zrealizuje i że nie będzie już powrotu do swojej pasji, a nic innego w życiu nie smakuje tak jak ona.

O zawodzie, rozczarowaniu, zachwianej wierze w ludzi i to ze strony, z której nigdy byśmy się tego nie spodziewali...

A po co Wam to czytać.

Ale żyję, żyję, mam się nieźle, jest gorące lato i choć właśnie stałam się o kolejny rok starsza (a czuję się wciąż o dekadę młodsza!), to bywa pięknie. 
Moja córu ma prawie cztery lata (cztery!!!) i jest codziennie źródłem największej radości i największej frustracji zarazem. Jak to czterolatek. W dodatku z masą charakteru. 
Kończy pierwszy rok w przedszkolu, jest prymuską, wymiata na angielskim, wymiata towarzysko, a i w kaszę nie da sobie dmuchać.
Dorosła do wody i jako urodzona Olsztynianka - jedyna w domu - rwie się do pływania, do jeziora. mogłaby nie wychodzić.
Mówi pięknie, choć jeszcze trochę dziecięco, myśli już bardzo abstrakcyjnie i kreatywnie, wreszcie bawi się sama więcej niż minutę, rządzi dziadkami. Nasza iskra.

Praca na wykończeniu, rzeźbię egzaminy, karty ocen i laurki, wzbijam się na wyżyny kreatywności celem przykucia uwagi zmęczonych szkołą i zblazowanych gimbusów, starając się nie brać do siebie ich nonszalancji, jak i wywalania oczami czy znamiennych "fejspalmów". Ot, ttaki wiek.

Planuję wakacje. Dwa tygodniowe wyjazdy przede mną. już za chwilę ten pierwszy, do mamy. Nie mogę już usiedzieć w miejscu z ekscytacji.







2 komentarze: