wtorek, 17 listopada 2015

Moja mała kozica

W ramach kolejnego update'u, co słychać u Kalinki.

No, głównie to słychać, co znowu zmajstrowała. Oj, trafił nam się ananasek niezły. Nie jest to dziecko wycofane, spokojne, zdecydowanie jest ją widać i słychać. I jest za kim latać, kogo ratować, komu zabierać niebezpieczne narzędzia z drogi i przez kogo wieczorami padać jak mucha.

A ja myślałam, że przy raczkowaniu trzeba mieć oczy dookoła głowy ;).

Oczywiście piszę z przekąsem, bo generalnie to jestem zadowolona, że się córu tak zacnie rozwija, że jest sprawna, silna, ciekawa świata, śmiała (no, zależy gdzie). Że nauczyła się biegać, skakać, wspinać, ze ma coraz lepszą równowagę i koordynację ruchów.

Zdecydowanie przedkłada rozwój fizyczny nad naukę mowy - gada wciąż po swojemu, czasem łaskawie obdarzając nas pojedynczym "mama", "tata", "dzidzia", "ihaha", "tu" czy "cieść". Ale to już zbytek łaski. Tak samo książeczki - jak ma ochotę, to pokaże tego kotka ("no co ci rodzice, tacy duzi i nie wiedzą, który to kot... A, pokażę im raz, niech mają, może się w końcu nauczą, głąbale jedne..."). Mąż mój nazywa Kalinę małym czubkiem i jest to doskonale pasujące określenie.






2 komentarze:

  1. Kozica stoi na oparciu kanapy, a paparazzi strzela foty : 0
    A teraz sobie wyobraź, że masz 25 takich kozic, nieco starszych czyli jeszcze sprytniejszych i jeszcze bardziej ciekawych świata. Super :)))

    OdpowiedzUsuń