czwartek, 2 marca 2017

Ostatnie naście...

No i stało się, kolejny rok zleciał i nastały kolejne Łosiowe urodziny. Ostatnie "nastki", kolejne będą już okrąglutkie... Rany, kiedy to zleciało, kiedy ze źrebaka zrobił się stary koń...

Pojechaliśmy całą rodziną, mimo deszczu. Mój wspaniały mąż był cudowny, zajął latorośl wymyślnymi zabawami w stylu "łowienie ryb za pomocą bata - wędki", a ja mogłam jubilata wycałować (czego szczerze nie znosi), wyczyścić z tygodniowego błota i zapodać "tort" widoczny na zdjęciu - zrobiony z warstwy buraków, warstwy marchwi i posypany cukierkami. O, i takie prezenty Łoś ceni najbardziej. Szamał aż dudniło (a zęby, odpukać, ma wciąż wszystkie i mocne), na koniec zostawiając na dnie miski tylko sok, który zresztą również wysiorbał.

A mnie, jak co roku, nachodzi refleksja. Ta smutniejsza - że ciekawe, ile nam jeszcze zostało tych rocznic, ile jeszcze te zmęczone nogi dadzą radę dźwigać 700-kilowe cielsko, kłaść je i podnosić. Że, znowu, szkoda, że nie dbałam o niego lepiej, nie użytkowałam zgodnie z jego możliwościami, kiedy był młodszy.
I ta weselsza - że zdecydowanie jest to zwierzak mojego życia. Najukochańszy, najlepszy, najważniejszy. Im jesteśmy oboje starsi, tym bardziej go cenię. I widzę, jak wiele ma zalet. Tak, zalet. Że zawsze przychodzi do mnie, kiedy po niego idę na pastwisko. Że mnie nigdy nie zrzucił (jeden upadek na dołku pod śniegiem, dwie wywrotki). Że zniósł tyle dziwnych pomysłów - tereny bez siodła, bez ogłowia, zabawy, wygłupy na wakacjach z Olgą i Randią, tereny samotne i w grupie, skoki, zawody. Że jest taki silny i wytrzymały, dzięki czemu wciąż ze mną jest po tym, jak omal nie utopiłam go w rzeczce. Że tak naprawdę zawsze był w pracy koniem bardzo szczerym i starającym się - tylko to ja za dużo wymagałam, zrzucałam na niego swój brak umiejętności i swoje frustracje. A on po prostu nie wszystko mógł zrobić - ze względu na swoją budowę, kłopoty z nogami czy niedostatek cierpliwości. Że można go puścić do stada praktycznie z każdym - chodził we dwójkę i w ósemkę, z wałachami, klaczami, źrebakami.

Łosiulku, kochanie, życzę ci jak najdłuższego zycia we względnym zdrowiu. Trzymaj się, bo dzięki tobie trzymam się i ja. Kocham Cię, bandyto!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz