niedziela, 5 marca 2017

Pierwsze morze Kijanki

Wiosna przyszła, pora na wszelkie akcje "spontan". Wczoraj taki piękny dzień, to na dziś mąż mój najlepszy zaproponował wypad nad morze. Torba na full, dziecko w fotelik, pies w bagażnik, Maria Peszek w odtwarzacz i fruuu! Jak zwykle do Mikoszewa, bo tam jest cicho i spokojnie, plaża szeroka.

Wczoraj taki piękny dzień, a tu... no oczywiście po drodze dopadł nas deszcz. Póki mżyło, było OK. Ale wkrótce mżawka przeszła w konkretniejsze opady, no żesz kurczaczki. No co poradzić...

Dziecko wyraźnie podniecone, pokrzykiwało "plaża, plaża!" i włączyło piąty bieg. Biegała, piszczała, podskakiwała, zbierała patyki i muszle. Pies, jak to pies - jak wystrzelony z procy. Co z tego, ze zimno - morze było jej. Cała mokra, po uszy, bo fale nakryły ją całkowicie, ale dzielnie "ratowała patyczki", jak zawsze. Głupiutki ten nasz pies jest...

Mamy niedosyt morza. Za krótko, za zimno. Koniecznie musimy Młodą zabrać jak będzie cieplej, na kopanie dołków i obadanie morza i plaży bosą stopą :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz