niedziela, 18 grudnia 2016

Zielona puchata

Wczoraj w nocy zakradły się do nas elfy i rano przywitała Kalinę w salonie choinka. Powodując serię pisków, podskoków, gromkie brawa i taniec radości. I "nowe zaskoczenie" ilekroć panna wejdzie do pokoju. Jest zachwyt. Kocha choinki.

Tęsknię za żywą. Za zapachem. Za rok. Ta ma chociaż tę zaletę, że na pewno się nie obsypie, nawet przy buchających kaloryferach. Mamy sporo nowych bombek w tym roku. Szyszki, małe czerwone fińskie domki i czerwone Suzuki Jimny. Nie mogłam się oprzeć.

Jest śliczna, urocza, nasza. I jest już świątecznie. W kuchni pachnie śledziem z cebulą i suszem. Kocham tę kombinację zapachów. Dojdą pierniczki, barszcz i już będzie Chanel number Christmas ;)

Ostatnia prosta. Łapię nastrój ze wszech sił. Bo potem tak szybko jest po świętach i żal. Czemuż nie trwają 12 dni, jak w angielskiej piosence...?






1 komentarz:

  1. "Bo potem tak szybko jest po świętach i żal. Czemuż nie trwają 12 dni, jak w angielskiej piosence...?"
    Pod tymi słowami nie sposób się nie podpisać. Lubię ten czas bardzo, te światełka na ulicach, w oknach i na balkonach. Aż chciałoby się zatrzymać czas, wydłużyć dobę. Chwilo, trwaj...

    OdpowiedzUsuń