czwartek, 8 grudnia 2016

Duże dziecko, duże Mikołajki...

Pamiętacie pierwsze Mikołajki Kalinki? Miała niecałe 5 miesięcy, niewiele sobie z tej okazji robiła i dostała małą Peppę, którą zresztą bawi się do dziś.

A teraz? Teraz dziecko juz wie, że jest zima, że jest grudzień, że będzie choinka (po kalinkowemu - "chinana") i Mikołaj przynosi prezenty (odpowiednio: "Kojaj" i "peziety"). I nie ma zmiłuj, rozpieszczaj, rodzino!

Ja nie wiem. Jak tyle tego było na Mikołajki, to co będzie pod choinkę??? Chyba będziemy musieli ukraść sąsiadom pokój, aby pomieścić ten towar...

Pokażę Wam, co dostała Kalina. Może kogoś zainspiruję.

Tablica manipulacyjna z zamkami. Firmy Melissa & Doug, którą uwielbiam. Nie są to tanie zabawki, ale są bardzo solidne, świetnie wykonane. No i bardzo rozwojowe. Tu mamy sześć okienek, zamkniętych a to na skobelek, a to na bolec na łańcuchu. Po otwarciu, ukazują nam się zwierzątka. Wymaga cierpliwości, ale i daje dziecku dużą satysfakcję.
Owoce i warzywa do krojenia. Masa tego na rynku, duze, małe, drewniane, plastikowe... Połówki owoców, połączone rzepem i do tego nóż, którym można je "kroić". Ja wybrałam plastikowe, bo... po prostu mi się podobały. To jest szał. Kalina, jak już wpadła na to, jak je kroić, kroiła cały wieczór. Matka poskładaj, a ja kroję. "Dzidzia kłoi banana". Nóż przydaje się też do ciastoliny i innych zabaw.
Ciastolina. Kalina dostałą od swojej przyszywanej cioci Emilii. Ciastolina zawsze jest dobrym wyborem ;).
(zwróćcie uwagę na siedzisko z... farelki, haha)
Naklejki wielorazowe Melissa & Doug. Tym razem od przyszywanej cioci Asi. Super pomysł! Nalepki są tak naprawdę bez kleju, są zrobione z jakiegoś plastiku, który przykleja się do kartek książeczki. Mamy pięć pokoi w domu i zestaw nalepek do każdego z nich. I możemy dowolnie urządzać nasz domek. Kalina kocja naklejki, ale przylepia je jeszcze zupełnie przypadkowo. Cieszy ją samo odklejanie i naklejanie, jeszcze nie widzi sensu w umieszczaniu ich w konkretnym miejscu. I tak, na przykład, kibelek lewituje bokiem nad wanną... Za to mama bawi się przednio!

I na koniec wyczyn taty. Gadający kucyk Księżniczka Cadance. O hesus marija! Dziecko zachwycone, a ja dostaję tików nerwowych od "Moja magia lśni jak słońce" i innych radosnych haseł...
Reasumując: z punktu widzenia dwuipółlatki, wszystko trafione i radość jest ogromna. Polecam. Wszystko. Zależnie od cierpliwości rodziców oraz ich poczucia estetyki ;).

2 komentarze:

  1. Ale ekstra prezenty! Na ten domek z zamkami, to już ostrzę mikołajowe pazury! Konika sobie daruję, choć jestem przekonana, że Henio by nim nie pogardził ;)
    U nas też były naklejki i kolorowanka, do tego nieduża piłka, książeczka, paczka piórek i pomarańcza. Co zrobiła największą furorę? Pomarańcza oczywiście!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z dzieciakami nigdy nie wiadomo... Kalina właśnie hołubi łańcuch choinkowy z 3 złote ;)

      Usuń