wtorek, 26 maja 2015

Mój pierwszy Dzień Matki

Tak patetycznie dziś ;)

W prezencie od córki dostałam spanie do 7.30. Piękny prezent. Spisała się młoda.

Jak się czuję jako mama? Jak się zmieniło moje życie? "Jak to jest"?

Bardzo chciałam być mamą. To znaczy, najpierw bardzo nie chciałam, a potem poznałam Pi i się odmieniło. Musiałam jednak jeszcze długo czekać. I się przytrafiło. Na początku, paradoksalnie, strasznie rozpaczałam. Zrobiłam popylinę w gabinecie, nakrzyczałam na Anty-Księcia, płakałam. Potem się z tym pogodziłam, choć jak zapewne pamiętacie, ciążą zachwycona nie byłam ;).

A potem młoda się urodziła. "Się". Zabawne - taki wysiłek i ból ze strony matki, a mówi się tak, jakby dziecko rodziło się samo... I wcale nie pokochałam do szaleństwa od razu. Pierwsze odczucia były rozmaite - lęk, ciekawość, a przede wszystkim, miażdżące wręcz poczucie odpowiedzialności. Miłość przychodziła stopniowo i rośnie do dziś. Rosła wraz z przywiązaniem, zależnością od siebie, rozczuleniem i potrzebą opieki nad tym bezbronnym stworzonkiem, które beze mnie nie poradziłoby sobie z niczym.



Życie zmieniło się bardzo. Niemal totalnie. Niemal, bo walczę o siebie w tym wszystkim. Skończyło się spanie w weekendy, drzemki w dzień, spontaniczne wyjścia z domu. Wszystko zaplanowane i ustawione pod bobasa - żeby wstał, zjadł, miał sucho, a my abyśmy obrócili w 2 godziny, bo zgłodnieje. Koniec z siedzeniem w stajni. Koniec z leniwym wieczorem z mężem. Ale wiecie co? Nie żałuję. Człowiek nauczył się robić kilka rzeczy na raz, wyłuskiwać tzw. ziarenka wolnego czasu. Jak mała śpi ponad 2 godziny, zaczynamy się już nudzić ;).

Bycie mamą to przygoda i wyzwanie. Choć zdaję sobie sprawę, że dopiero zaczyna się wychowanie - bo niemowlaka do pewnego momentu bardziej się obsługuje niż wychowuje. Ale cieszę się na te kolejne etapy. I mam nadzieję, że będę dla Linki taką mamą, jaką moja jest dla mnie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz