sobota, 31 maja 2014

Marudzę

Marudzenie to mój ulubiony sport, zaraz po jeździectwie, więc trochę pouprawiać muszę. Żeby nie mędzić n razy nad uchem mężowi, mamie czy Sis.

Kryzys mam. Mam dość bycia w ciąży. Zewsząd babki pieją, jaki to cudowny stan, jakie to magiczne, wzruszające, bla bla. I jeszcze ten termin "stan błogosławiony". Na pewno wymyślił go facet, a do tego jeszcze ksiądz. Ci są najmędrsi. Jak tak wygląda błogosławieństwo, to ja dziękuję, postoję. I to piszę ja, którą, odpukać, omijają plagi egipskie typu zgaga, nocne skurcze w łydkach, ból pleców, wymioty, żylaki, hemoroidy, skracanie szyjki i tym podobne. Nie, ja "po prostu" jestem w ciąży.

I mam dość. Wkurza mnie ten stan. Wkurza mnie, że taka jestem ciężka i powolna, ze idę, idę, idę, a cel wciąż daleko. Że nie podbiegnę ani nie podskoczę. Że nie mogę spać, jak chcę - a tylko na bokach. Że nie mogę się najeść jak kiedyś - bo miejsca na żołądek mniej i potem cierpię. Że zakładam buty w pozycji żaby. Że wciąż sapię i stękam. Ech. Tęsknię za posiadaniem swojego ciała dla siebie. Za przyjmowaniem takiej pozycji, jaką chcę. Chciałabym móc choć na chwilę wyjąć Małą i odpocząć od ciężaru i od bombardowania moich wnętrzności. Tu też nie widzę magii. Moje dziecię rusza się intensywnie i konkretnie, kopniaki ma silne i bolesne.

Nie jestem stworzona do chodzenia w ciąży i raczej nie zostanę jej entuzjastką. Następne dziecko niech rodzi mąż!

No i wyć mi się chce, jak patrzę, jak inni jeżdżą konno...

No dobra - wyżaliłam się, lżej mi. Jeszcze tylko 2 miesiące i zacznę odzyskiwać swoje kształty, wagę i swobodę ruchów. Może do sierpnia się nie zastrzelę ;)

11 komentarzy:

  1. :) A ja tam Ci zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja też zazdrościłam. Póki to się nie stało, strasznie chciałam mieć dziecko i bardzo przeżywałam. I to nie jest tak, że nie chcę Małej, tylko... Ciąża nie jest fajna. Tzn. dla mnie nie jest. Dla mnie to coś, co trzeba "jakoś przeżyć", ale jest niekomfortowe, męczące, utrudnia wszystko. Tobie oczywiście życzę, aby się udało i było pasmem brykania po tęczy :)

      Usuń
    2. Każda kobieta odczuwa to inaczej. Oczywiście pewnie to nie jest komfortowe, bo jest i ciężko i nie można dużo rzeczy robić.
      Ale nie długo będziesz miała maleństwo przy sobie :) Cierpliwości, jeszcze trochę.
      Buziaki :*

      Usuń
    3. I wtedy zatęsknię za brzuchem, haha :)

      Usuń
  2. Ciąże i wychowywanie dzieci mam już za sobą, mogę więc powiedzieć, że ani jedno ani drugie nie było jednolitym pasmem szczęścia. Urodzenie dziecka to był termin graniczny - po nim już nigdy nie było tak jak przedtem, przede wszystkim skończyła się beztroska, luz i wylegiwanie w łóżku do 10 rano. Ciąża wygodna nie jest, maluchy dają dużo radości, bo w końcu wszystkie zdrowe kobiety cieszą się z macierzyństwa, ale daleka jestem od stwierdzenia niektórych mamuś-maniaczek, ze kupa dziecka pachnie. Owszem, istnieją kobiety, dla których bycie w ciąży, rodzenie i wychowywanie dzieci wydaje się być powołaniem życiowym, ale nie wszystkie takie jesteśmy. Myślę, że istnieje też niepisany spisek o idealizowaniu tego stanu, wmówienie kobiecie, że skoro jest matką, to jej potrzeby na zawsze powinny pozostać w cieniu i nawet jako emeryta, muszę zajmować się wnukami, żeby moje dzieci mogły dalej się bawić, muszę też ciągle dawać im pieniądze. Sorki za przydługi komentarz, ale jakoś mnie Twoje tzw. marudzenie uruchomiło. Macierzyństwo jest oczywiście samo w sobie piękne, ale ma też swoje cienie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydługie komentarze są jak najbardziej mile widziane, nie ma problemu ;)
      Dziękuję za ten głos, dobrze wiedzieć, że nie jestem postrzegana jako jakiś wybryk natury czy wyrodną przyszłą mamę, a że możliwe jest też racjonalne spojrzenie na to wszystko, również z perspektywy czasu.

      Usuń
  3. Myślę, że to poprawiłoby Pani humor :)
    http://pantuniestal.com/sklep/silaczka-damska-koszulka/#.U5calShc58s

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, nareszcie ktoś podziela moje odczucia z okresów ciąż!!! :*
    Też słyszałam, że powinnam się cieszyć i radować, bo to tak super jest być w ciąży. I nikogo to nie interesowało
    -że na 1 piętro do mieszkania muszę wchodzić na raty, bo dostaję zadyszki,
    -że buty od 7 msca ciąży musiał mi zakładać mąż, bo sama nie dawałam rady się schylić
    -że nie mogłam spać, bo dzieci mi naciskały na przeponę i się dusiłam
    -że mam zgagę, wymiotuję ledwo coś zjem
    -że skurcze w nogach wykręcały mi palce pod takim kątem pod jakim nie sądziłam że palce mogą się wygiąć
    -że nie mogłam kierować autem, bo brzuch mi się opierał o kierownicę, a jak odsuwałam fotel dalej to nie sięgałam do pedałów. A w związku z tym byłam przez kilka mscy zamknięta w 4 ścianach w środku miasta, bo przecież mąż-wróg koni- nie wpadł na to żeby żone do stajni zawieźć, żeby depresji nie zaliczyła
    -że na zakupy iść nie mogę, bo stojąc w kolejkach do kasy robi mi się słabo
    -że jestem wolna, gruba i nawet kąpać muszę się w pozycji kucznej
    -że od 6 msca męczyły mnie po nocach bardzo silne skurcze przepowiadające
    Kocham moje dzieci i gdybym nawet miała znowu zaryzykować życie (jak to się stało w wypadku Jasia) to bym podjęła te same dwie decyzje.
    Jednak NIENAWIDZIŁAM być w ciąży. I dobrze wiem jak się czujesz i popieram w 100%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, pamiętam Twoje opowieści i współczuję, bo ja naprawdę nie powinnam narzekać - mam relatywnie mały brzuch, większość rzeczy robię niemal normalnie, przesypiam całe noce, prowadzę auto, nic mi nie drętwieje... A jednak się męczę. Fizycznie i psychicznie. Cieszę się, że nie jestem w tym jednak odosobniona, choć wiadomo - chyba wolałabym 'patatajać na jednorożcu', byłoby łatwiej i milej dla mnie i otoczenia ;)
      Ściskam Cię!

      Usuń