sobota, 5 kwietnia 2014

Kośnik - wiośnik :)

A, takie tam głupawe słowotwórstwo :)
Jest pięknie! Jeszcze chłodnawo, ale za to jak pachnie powietrze! Błękitne niebo (moi rodzice przyjeżdżają do Olsztyna i nie mogą się nadziwić, jakie u nas jest niebo i ile gwiazd :)), w końcu natura budzi się do życia. I człowiek też się budzi po tej zimie.

Zatem dziś spakowaliśmy się z Lilaczem do auta (pominę milczeniem, co pies wyprawiał w samochodzie...) i śmignęliśmy do moich teściów do Kośnika. Pies od progu dał czadu, wyjadając swojej "siostrzyczce" Xenie z miski (co z tego, że tamta jest większa, starsza i u siebie - to nasza mała rządzi, paskudny dominant jeden). Poszliśmy prosto do lasu, pies śmigał jak z procy, oczywiście "niechcący" znalazł się w rzece :)

Było pięknie, pachniało iglakami, wszędzie pełno kwiatków, ptaki się darły radośnie, Lilaczek cwałował. Czego tu więcej chcieć? No, może herbatki i ciasta, które na nas czekały po powrocie z lasu. Oby częściej takie soboty!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz