sobota, 13 lutego 2016

Cóż ma poprawić kobiecie humor, jak nie buty?

Mawiają, ze nic tak nie poprawia nam humoru, jak nowa para butów. I coś w tym jest! Jak ubrań nie znoszę mierzyć i najchętniej kupuję przez internet, tak buty lubiłam od zawsze (tak, mamo i tato, nawet jak pół roku chodziłam w glanach, a drugie pół w... glanach z futrem). Obecnie glany to już wspomnienie, trzydziestka na karku zobowiązuje do pewnego ogarnięcia się i, jak mawia moja Sis, "kobieciejemy".

I tak oto, moim małym hobby stało się kolekcjonowanie balerinek Melissa.

Zarzekałam się, że w życiu gumowych butów. Że jak to, że fuj, że stopa się poci i na bank obcierają. A jednak! Wiadomo, nie nadają się do latania cały dzień w plus 30 stopniach. Ale oryginalne Melissy wykonane są ze specjalnego tworzywa, które - możecie mi wierzyć, mam delikatną skórę - nie obciera. Jest miękkie i elastyczne. Wiele modeli jest ażurowych - to poniekąd rozwiązuje problem wentylacji.

No i do tego... pachną. Wkładka większości Melek pachnie gumą balonową (vel płynem do Toi Toi'a, zależy, jak kto uważa, haha). Ja ten zapach lubię i zawsze wywołuje on lekki uśmiech, kiedy wyciągam buty z szafy.

Milion wzorów, baleriny, szpilki, koturny, sandały, japonki, sztyblety, mokasyny... Kolory, wzory, ozdoby. Każda znajdzie coś dla siebie. Wady? Jedna. Cena. Te "normalne" kosztują średnio 90-250 zł, te od projektantów (np. Vivienne Westwood) i ponad 400. Ja cztery z pięciu par upolowałam w sieci. Wręcz jako nowe - nierzadko ktoś sprzedaje nietrafiony prezent.

Córka też lubi moje Melisski. Nosi po domu, zakłada mi na stopy, a czasem... gryzie. Śmieję sie, że obie je kochamy, ale każda po swojemu ;)

2 komentarze:

  1. Oja, oja, oja, przez Ciebie chyba też zgerzeszę. Najarałam się na japonki: https://www.eobuwie.com.pl/japonki-melissa-melissa-harmonic-garden-iii-ad-31670-beige-clean-06123.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam polecam :) Ja pewnie w nowym domu będę musiała mieć specjalną szafunię na Melisski :p

      Usuń