poniedziałek, 2 lutego 2015

Kalina i jej siostrzyczka

Spokojnie, nie spodziewamy się kolejnego potomka. Brrr, nieeee!

Po prostu czworołapa "siostra", czyli moja kochana Leeloo, wreszcie zaczęła choć trochę zauważać dziecko.

Kiedy przynieśliśmy Kalinkę do domu ze szpitala, maciupką tak, że tonęła w czeluściach fotelika, pies udawał, że to tylko JA wróciłam. I taka tendencja się utrzymywała - pies traktował dziecko jak powietrze, przylatywał tylko kiedy się zakrztusiło - "ratunek" polegał jedynie na gapieniu się, ewentualnie schowaniu pod łóżkiem. Dziecko zachwiało tak cenione przez psa ład i rutynę. Jedyny profit to dłuższe spacery i to, że pies prawie nie zostaje sam w domu.

A teraz się zmienia. Linka psa uwielbia i aktywnie zaczepia. Woła, paca łapką, turla się w okolice psiego legowiska, próbuje się dzielić zabawkami. Pies z miną cierpiętnika znosi te zabiegi, a jak już musi, to młodą zalizuje :) Może będzie z tego jeszcze kiedyś przyjaźń...




1 komentarz:

  1. No cóż, powinnam spać, jutro (a właściwie już dziś) ciężki, długi dzień, mój święty dzień zresztą ;) A ja co? Oglądam te słodziaki i "powstrzymieć" się nie mogę. Bliskie spotkania ludzko psie, rozkosznie. Pomyszkuję jeszcze chwilę i błagam, rozsądku zawiedź mnie do łoża!

    OdpowiedzUsuń