czwartek, 5 kwietnia 2012

Wysiłek fizyczny

Dobry wysiłek nie jest zły. Dziś zaczęłam dzień od merytorycznej dyskusji z Łosiem na temat jakości galopu. Że zad również jest częścią konia i winien brać czynny udział w poruszaniu się. Że koń to nie motor i nie składamy się w zakrętach. Że rytm, że tempo, że jestem na te chwilę ważniejsza niż koleżanka na lonży. Efekt końcowy zadowalający. Mój zad również się uaktywnił, czego owocem jest milutki zakwas w pośladzie.

No a wieczorem podreptałam na mojego body arta. Niby nic, jakieś tam elementy tai-chi, tu pomachać rączką, tu napiąć, tu wyciągnąć... Rany julek, jaka ja jestem zmęczona. Mięśnie nóg przy każdej próbie napięcia trzęsą się jak po bieganiu. Stopień irytacji również wzrósł, bo jestem na tyle niegramotna, że niektórych elementów nie umiałam powtórzyć. Niby ósemka ręką nad głową, a jakoś nie chciało wyjść tak jak instruktorce :)

Ale satysfakcja jest.

Aaaa. Na początek Asia nam mówi: "No, dziś przed świętami trochę inaczej". Ktoś pyta, czy będziemy stać na jednej nodze. Na co Asia: 'jak przed świętami, to na głowie". Ja pomyślałam, ze jak przed świętami, to chyba na jajkach... Ale nie był to dowcip ładny ani poprawny. Zresztą - mamy w grupie tylko jednego pana :)

1 komentarz: