czwartek, 16 maja 2019

...

Powyższy obrazek pozwoliłam sobie skopiować od mojej koleżanki Joli, która umieściła go ostatnio na swoim profilu. Doznałam oświecenia - istnieje nazwa na to, co odczuwam przez chyba całe moje dorosłe życie, a czego ja nazwać nigdy nie umiałam.
Tęsknota za domem, domem, do którego nie można wrócić, którego może nawet nigdy nie było, za przeszłością. Nostalgia, melancholia. Melancholia to moja bardzo dobra znajoma.
Za czym, skoro przecież mam dom? Mam i jestem wdzięczna losowi za moją cudowną ludzko - psią rodzinę, za moje miejsce na ziemi. Ale czasem odzywa się żal i nostalgia. Za życiem, jakie miałam kiedyś, które było bardziej, hmm, może nie beztroskie, ale bardziej naiwne. I chyba prostsze. Byłam młoda, u progu dorosłości, pierwsze "swoje". Tęsknię za motylami w brzuchu, za myślą, że jest i będzie jak w bajce. Za tym, że nie wiedziałam wtedy, jak szybko i brutalnie się to skończy.
Tęsknię za końmi. Dziś na spacerze dotarł do mnie zapach - mieszanka woni deszczu, lasu i dymu. I przed oczami mignięcie, błysk wspomnienia. Mycyny. Tęsknię do tego pięknego czasu, gdy spedzalam tam miesiąc z Łosiem. Tęsknię za Łosiem, takim, jak kiedyś, za wypada i do lasu, za galopem o zachodzie słońca, jak w najgorszym, kiczowatym teledysku z lat 90.
Nic nie trwa wiecznie i wszystko płynie. Czasami szkoda.

PS. Wiem, że pytajcie, czemu nie piszę. Z pewnych względów, wolałam w ostatnim czasie nie pisać nic osobistego publicznie. Zrozumcie. Jak będzie dalej? Czas pokaże. Buziaki!

3 komentarze:

  1. Powitać, powitać! Długo kazałaś na siebie czekać. Ale jesteś. Trochę smutny ten wpis; Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj serdecznie :) oby udało Ci się czasami tu zaglądać i dodawać nam czytelnikom SIŁY :)

    OdpowiedzUsuń