poniedziałek, 20 lutego 2017

Jak poczuć się znowu małą dziewczynką?

Nie oszukujmy się. Wiele rzeczy kupujemy dzieciom, bo chcą tego one same, bo modne, bo popularne, bo zalecane. Ale jakiś tam % kupujemy... bardziej dla siebie. Ojcowie kupują kolejki, jakie sami mieli. A ja... kupiłam kucyki.

Dziecię ma koleżankę, Zosię. Zosia jest o rok starsza, co czyni ją już z definicji wyrocznią i idolką. I rzeczona Zosia ma caaaaałe pudło kucyków. I Kalinie omal oczy nie wypadły na ten widok. Wszelkie twory koniopodobne są od zawsze pożądane - czymś jednak przesiąkła w domu bądź z mlekiem mym wyssała. Matka postanowiła zatem sprawić i Kijance (bo tak o sobie mówi córu) pudło kucyków.

Ale ale! Póki jeszcze dziecku w miarę wszystko jedno - ja decyduję! I jako, ze nowe kucyki są w mojej ocenie paskudne, wstrętne, anorektyczne, etc., postanowiłam poszukać kucyków, jakie pamiętam ze swojego dzieciństwa. Bez trudu, na serwisie aukcyjnym, znaleźć można kucyki generacji trzeciej za śmieszne pieniądze. Za jakieś 40 zł, Kalina wzbogaciła się o blisko 10 sztuk.
Generacja trzecia ro jeszcze nie jest "to" (a może raczej 0- JUŻ nie jest), ale jest dla mnie zadowalająco bliska. Kucyki mają kształt konia, a nie skrzyżowania elfa z żyrafą, mają kucykowe mordki, mają nozdrza, ich oczy nie zajmują 90% głów, mają serdelkowate ciałka. Wieczór po ich przyniesieniu z poczty spędziłam czesząc grzywy, ignorując krzywe spojrzenia rzucane mi przez małża.

Jednakże, czując wciaż niezaspokojoną nostalgię, zaczełam przeczesywać internet szukając kucyków z generacji pierwszej. Moich. Wzorów z lat 80. O tłustych brzuszkach, pachnących boczkach, rozmarzonych minach i często dość akrobatycznych pozach. Zagraniczne serwisy oferuja znacznie więcej niż rodzime, no ale jednak fat nie wygrania tych 11 milinów w Totka powstrzymuje mnie od zamówienia tony niemieckich zabawek za równowartość pensji... Udało mi się za to znaleźć kilka wzorów, któ©e sama miałam. Powspominałam liczne zabawy z moimi przyjaciółkami, Moniką  i Karolcią. patrz, Moni, co znalazłam!
Nawet nie pamiętam, co się z nim stało... Gdybym wiedziała, ze kiedyś będę mamą dziewczynki...








(wszystkie zdjęcia zapożyczone z internetu)

No, czyż nie były śliczne?
małe porównanie, najwyraźniej ten sam kucyk, Applejack, wersja 1980 vs 2015
Eeee... mnie kojarzy się z tym:
;)

PS. Jeśli ktoś zamierza teraz wywalać oczami, ze piszę o pierdołach, że swiat się wali, a ja o kucykach...
... to niech wywala. Zapewniam, że martwi mnie, co się dzieje, przeraża nasza scena polityczna, że płaczę nad psami z pseudohodowli i koniem w piwnicy pod Kazimierzem. Że bujam się z niską płacą. Ale to mamy wszyscy, tym nas zalewa internet. I wystarczy mi zamartwiania się, bo nie nadążam farbować siwych włosów. Więc tak, dziś o kucykach. Smacznego!

4 komentarze:

  1. Ej, super temat! Dla mnie kompletnie nieznany, a tym samym dowiedziałam się czegoś nowego o świecie :D
    Porównanie pomarańczowego kucyka z jabłuszkami na zadku bardzo sugestywne - kucykowy znak naszych czasów. Ciekawe, czy ktoś jeszcze na to wpadł i czy przypadkiem Twój post nie powinien trafić do szerszej publiki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, zapewne kucyk współczesny jest owocem analizy rynku i odpowiedzią na popyt naszej ery. Ery plastiku, kiczu i łatwizny ;) Dobrze, że można pó…i co zadecydować za dziecko :p

      Usuń
  2. Bardzo celny wpis, nigdy bym nie wpadła na to, że również kucyki podlegają trendom. Te współczesne "my little pony" to kompletnie nie moja estetyka. I nie wiem, może to ja się zestarzałam? W każdym razie cieszę się, że było mi dane dorastać w erze ładnych zabawek i pięknie ilustrowanych książek dla dzieci.

    Solemia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się bardzo cieszę, że jednak ten z pozoru pusty, materialistyczny wpis jednak się spodobał i niesie ze sobą jakąś tam wartość!

      Na szczęście w kwestii książek nie jest źle, rynek jest przepastny i mozna znaleźć przepięknie napisane i zilustrowane ksiażki dla dzieci, jak również wznowienia wydawnictw z naszego dzieciństwa. Gdyby nie ograniczony budżet i metraż, Kalinka tonęłaby w książkach, a i tak ma ich duuuuużo.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń