wtorek, 22 marca 2016

Czas zmian

"Wszystko ma swój czas", jak chrypiał artysta Markowski. Zaklinałam się, że nic mnie z obecnej stajni nie wygoni. A jednak. Przyszła pora na przeprowadzkę. Już niedługo zamieszkam w zupełnie innym miejscu i nie po drodze będą mi dojazdy blisko 40 kilometrów przez miasto. A tak poza tym - to chyba już jest przerost formy nad treścią, stać w stajni z halą, za której używanie płacę, ale której, uwaga, od dwóch lat nie używam! Cóż począć, należy mimo wszystko zacząć godzić się, ze lepiej już nie będzie, że zdrowie imć Łosia jest jakie jest - a jest coraz gorsze - i że pora na mniejszy rozmach. Boks, żarcie, trawa i tyle.
Ciężko. Ja nie lubię zmian. Łoś ich nie lubi. Schudnie pewnie ze stresu. A może nie...? Może piątka nowych kumpli i kumpelek mu przypasuje, może spore pastwisko z wiatą się spodoba, może tak jak ja polubi serdecznego pana stajennego i jego żonę? A my będziemy mieli więcej okazji wpadać do Pasymia, który bardzo lubimy.

czas porządków. pięć lat gromadziłam rzeczy w szafce i udawałam, że nie widzę tego barłogu ;). Koniec! Czego tam nie było! Dwa worki śmieci - podartych ubrań, przeterminowanych środków czystości i leków, stare owijki i podkładki, stare szczotki, pojedyncze rękawiczki. Dwa worki śmieci i... wspomnień. Wizyt w sklepie jeździeckim i kupowania za uciułane pieniądze nowych pierdółek z najnowszej kolekcji. Nauki zawijania. Nowych oficerek, które piły niemiłosiernie. Taty dziergającego własnoręcznie prowizoryczną podkładkę pod siodło z karimaty. Radości, smutków, opatrywania ran i odganiania owadów. Pół życia zapisane w stercie szmat przesiąkniętych zapachem, który nie chce się za nic sprać.
I smutek, że tyle rzeczy nie będzie nam już potrzebne. Czapraki, podkładki, popręgi porozdawane koleżankom, ochraniacze i ogłowie wysłane dziewczynie, której spłonął cały dobytek. Cieszę się, że komuś się jeszcze przydadzą. Smutno, że ta przygoda już za mną.
Nie jeżdżę, nie trenuję, nie kupuję... To chociaż na nowy dom obdaruję Łosia zestawem nowych szczotek. Niech ma. Pan stajenny mówi, że będzie go czyścił i sprawdzał mu kopytka, to niech ma czysty sprzęt.
Dostanie też ziółka odstresowujące, może pomoże mu to lepiej znieść ładowanie do przyczepy (już jestem zielona!) i zmianę otoczenia.

Tak, wiem, ja się zawsze martwię na zapas. No taka moja natura. Ale Łośko jest mi jak syn i mam prawo ;). Martwię się, bo to już nie ten koń, co kiedyś. Postarzał się. Niby 18 lat to nie kaplica, ale widać. Mniej jest wojowniczy, bardziej skupiony. Na sobie, na tym, aby utrzymać się na tych swoich rozchwianych nogach. Nawet zabiegi kowalskie znosi z pokorą, koncentrując się na trzęsącej się nodze, któa tę chwilę musi przejąć ciężar. Druga, po paru minutach w zgięciu, odstawiona na ziemię dłuższy moment dochodzi do siebie. Z każdym razem gorzej. Ciężko mi patrzeć bez łez w oczach. ciężko myśleć, co będzie, jeśli pewnego dnia nie da rady już się na tych nogach utrzymać.
No nic. Póki co, skupiam się na porządkowaniu rzeczy, planowaniu i nawet jakiejś tam nutce ekscytacji. Jeszcze miesiąc. Trzymajcie kciuki za Seniora!

2 komentarze: