czwartek, 27 marca 2014

Żyjąc na kartonach

Haha, wcale nie chodzi o przeprowadzkę. Do wymarzonego większego M jeszcze trochę. Kochamy naszą PRL-klitkę, ale gdyby tak jeszcze możliwa była adopcja pokoju. Albo kradzież od sąsiada.

Zarastamy kartonami i paczkami w związku z nadchodzącymi zmianami w życiu. Suknia ślubna w folii wisi na drzwiach sypialni, aby się nie gniotła. Garnitur w garderobie (och, jakaż piękna aliteracja! Prawie jak "But w butonierce"). Pudełka z butami. A to nie koniec zakupów ślubnych!

Od moich kochanych współ-Matek-Polek płyną kartony pełne rzeczy niemowlęcych. Nasza mikro sypialnia powoli zaczyna przypominać magazyn. Pudło na pudle, upchnięte między łóżko a ścianę. Za pudłem mata i przewijak. Ciężko dostać się do pudła z odkurzaczem. A tu jeszcze dojdzie Kalinkowe wyrko (ach, będzie przemeblowanie sypialni!).

 Pies patrzy podejrzliwie na każdy nowy karton. Czy to wyprowadzka? Czy wyjazd? Zmiany, nowości - tego pies nie lubi. minę ma nietęgą i mlaszcze z zakłopotaniem, patrząc spode łba. Szaleństwo!



2 komentarze:

  1. Kurcze a ja szykowałam dla Was kolejny kartonik dobrodziejstw:) W takim razie może na razie się wstrzymam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, jeśli idzie o ciuszki, to mam multum, zwłaszcza takich 0-10 miesięcy. Właśnie przywiozłam (jak widać na foto z panieńskiego) kolejną mega torbę. Zwłaszcza body, śpiochów i rampersów, kaftaników i czapeczek. Na zimę jakieś kurtki i kombinezony też. Mam butelki, przewijak, ochraniacz na łóżeczko, ręczniki, trochę zabawek.

    OdpowiedzUsuń