Tegoroczne Halloween na dwie raty. Wczoraj zamiast świętować, wylądowałam u lekarza z migotaniem serca. Wszystko w porządku, ale mam zwolnić, nie stresować się i żreć duuuużo magnezu z potasem. Mój wrodzony perfekcjonizm będzie musiał usunąć się w cień. To będzie trudne...
Dziecko było łaskawe zasnąć o 19, zdążyłam więc szybko wyciąć dyniowego cyklopa. Mały, skromny, ale tradycji stało się zadość i to mnie cieszy.
A dziś halloweenowy obiad - makaron w kształcie dyń i nietoperzy z pesto z dyni. Dziwaczne.
Potrzebujemy:
- Szklankę upieczonej dyni, pokrojonej w kostkę
- 2 paczki parmezanu tartego
- pół paczki łuskanego słonecznika
- 2 łyżki oliwy
- pieprz świeżo mielony
- sól
- łyżeczka gałki muszkatołowej
Zapychające, dziwne. Ciekawy eksperyment, ale raczej nie powtórzymy.
Najważniejsze, ze cudny dzień razem. Spacer po mglistym lesie, pies wybiegany i wytarzany w jakimś paskudztwie - czeka nas kąpiel. Rozgrzewający obiad.
Mieliśmy dwa horrory do obejrzenia - oba okazały się strasznymi gniotami i obejrzeliśmy po 10 minut z każdego... Bywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz