No czasem i o dziecku muszę :)
Dziecko przekroczyło magiczną granicę trzeciego miesiąca życia i faktycznie jest to czas zmian. Przestała być takim warzywkiem, a zaczęła się rozwijać w zastraszającym tempie. No oczywiście, że nie umie jeszcze czytać czy rozwiązywać sudoku (ha, JA nie umiem ich rozwiązywać...), ale robi postępy adekwatne do wieku. Gada, piszczy, śmieje się w głos, fika nogami, ssie palce i piąstki, łapie zabawki, ogląda książeczki, kocha muzykę, zwłaszcza mocną - wciąż faworytem jest Rammstein, hura! Bawi się grzechotkami i pieluchą tetrową, trzyma głowę w górze bardzo długo (jak chce, bo jak ma focha, to nie podniesie i już!), robi "pierdzioszki" buzią i produkuje bąbelki ze śliny. Jest z nią kontakt i zaczyna się robić fajna. Zdecydowanie im starsza, tym bardziej ją lubię.
I mówię to ja, anty-fanka dzieci. Jednak to prawda - własne to co innego. Cieszy i wzrusza.
Jest ciężko momentami, ale jest dobrze.
Jakież piękności, moje przyjdzie na świat za niecałe 6 miesięcy :)
OdpowiedzUsuńBlog odkryłam wczoraj i czytam z ciekawością.
pozdrawiam
A.
Zatem witam nową czytaczkę, zapraszam serdecznie, a dzieciątka gratuluję i trzymam kciuki! :)
Usuń