niedziela, 1 września 2013

Trening czyni mistrza

Wcale nie o sport tu chodzi, a o, hmm, trening do potencjalnych nowych ról życiowych. Czytaj: jeszcze trochę, a zostaniemy ciocią i wujkiem na medal. Nie chwaląc się, no wcale :P.
Już nawet mamy nazwę na nasz kiełkujący własny biznes - Przechowalnia Dzieci K&K.

Dziecię "nasze" to Julia, lat 5,5, najprawdziwsza ruda i piegowata Pippi Langstrumpf. Julia czasami spędza w Przechowalni dzień pełen wrażeń - tak było i wczoraj.

Jak się łatwo domyślić, najwięcej wrażeń to i tak mają ciocia z wujkiem. Starają się. wysilają. Wymyślają. Coby się Królewna nie nudziła. Były parówki na śniadanie, bajki na komputerze (ratunku! co to za sieczkę teraz dzieciom serwują?), był plac zabaw. Oj, plac zabaw był fajny. Szkoda, że ciocia z wujkiem są za duzi na drabinki i zjeżdżalnie. A na serio - jak ktoś dzieciaty, to polecam plac na Nagórkach - jest duży, ogrodzony, sprzęty nowe. Wszystko wyłożone tartanem dla miękkich upadków ;) Oczywiście nie ma ideałów i dziecię w którymś momencie już buczało, że zabawki nie są dobre (zjeżdżalnia kopnęła prądem, druga puknęła w czoło, a huśtawka podstawiła nogę ;) ), ale dało się te płaki utulić i chyba finalny outcome był pozytywny.

Dzień męczący, bo nie dość, że intensywny, nie dość, że człowiek nie nawykł tak się kimś zajmować, to jeszcze ten ciężar odpowiedzialności... Ale i jaka satysfakcja :)

Kto mnie zna, ten wie: ja dzieci nigdy nie lubiłam, mieć nie chciałam i uważałam, że i one mnie nie lubią. A tu przyszłą taka Wiewióra jedna i się okazało, że taki układ może zadziałać. Że złapana małą, miękką łapką za rękę, nielubiąca dzieci ciocia mięknie i znajduje w sobie cierpliwość, ciepło i pomysły na zabawę.

Zatem: never say never!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz