Po prostu ech. Pogoda do bani, koń do bani (może nie on sam, ale cała sytuacja), wszystko jakieś takie mierne... Noce ciężkie, sen nie chce przyjść, a jak już przyjdzie, to nie daje odpoczynku. Walczę sama ze sobą, a we śnie walczę ze schodami, z wodą lejącą się z akwarium na podłogę.
Przynajmniej obiad się do nas uśmiechał.
Banalne, a jakie pyszne: zapiekane camemberty ze słodką papryką i żurawiną, kasza gryczana i buraczki na zimno. Zdjęcie tak samo mało artystyczne, jak cały obiad, ale chociaż morale trochę lepsze. Ech, powiadam.
Oj tam, pogoda. Grzyby będą;) Koń się wyleczy. Jak szaleje to znaczy, że nie jest z nim najgorzej. Gorzej jakby był do tego wszystkiego jeszcze apatyczny i osowiały. Jedzonko przednie!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak będzie szalał, to sobie może urwać jeszcze więcej :p Zdradliwe toto, bo jego już tak nie boli, to uważa, że jest zdrowy.
UsuńA jedzonko polecam (Ty sery chyba jesz...?), bo naprawdę banalne, jak się ma mało czasu, to ratuje skórę.