Że zaśpiewam za reklamą napoju.
Kończy się listopad. Jutro cudny grudzień. Zatem, drodzy Czytacze, szykujcie się na posty świąteczne. Dużo. Różne. Mam już coś ekstra w zanadrzu.
Dziś już świątecznie. Obejrzeliśmy "Kevina". Pali się cynamonowa świeca. Miga tandetny domek na parapecie. Całą rodzinką zalegliśmy na wyrku i usnęliśmy przy dźwiękach piosenek świątecznych. Za oknem -10. Idą święta! Radujmy się!
Witaj w świecie siłaczki! Siłaczka jest nauczycielką angielskiego, niedużą ciałem, acz wielką duchem babką, która stara się wziąć byka za rogi i się nie dać :) Zapraszam do czytania, komentowania, próbowania moich smakołyków, dzielenia się spostrzeżeniami, chwalenia się, narzekania - no, co komu w duszy gra :)
niedziela, 30 listopada 2014
niedziela, 23 listopada 2014
Ciepły listopad
Wcale nie o to chodzi, że na Podlasiu już leży śnieg, a u nas w końcu wyszło słońce. choć fakt - miło z jego strony. Już zapomniałam, jak wygląda niebieskie niebo.
Raczej chodzi mi o to, jak wyszukać odrobinę ciepła pomimo jesieni w pełni.
Mój ciepły listopad to wizyta w stajni. Zapach siana, słońce grzejące końską sierść i ciepłe końskie oddechy na karku.
Ciepło to też moja rodzina. Ich uśmiech, przytulanie, to miłe uczucie, kiedy o nich pomyślę. Kawka z mężem, złapany kątem oka film, śmiech młodej z jakichś naszych wygłupów. Kurczę, jest fajnie :)
Raczej chodzi mi o to, jak wyszukać odrobinę ciepła pomimo jesieni w pełni.
Mój ciepły listopad to wizyta w stajni. Zapach siana, słońce grzejące końską sierść i ciepłe końskie oddechy na karku.
Ciepło to też moja rodzina. Ich uśmiech, przytulanie, to miłe uczucie, kiedy o nich pomyślę. Kawka z mężem, złapany kątem oka film, śmiech młodej z jakichś naszych wygłupów. Kurczę, jest fajnie :)
poniedziałek, 17 listopada 2014
A jednak!
A jednak dotarłam do stajni! Kochany ten mój mąż jest... "Jedź", powiedział. Ciemno, zimno, wiatr zarzucał samochodem, ale przecież Dacia to czołg i pogody się nie boi!
20 minut z koniem i inna ja. Kurz w nozdrzach. Zapach konia przywieziony we włosach i na ubraniu. Dreszcz na plecach, kiedy koń dmucha w szyję.
Dudnienie chrupanej przez wielki łeb marchewki. Długa, mamucia, listopadowa sierść. Na zimę przednie nogi Łosia porastają mega długimi, żółtymi włosami. Może pradziadek był shire'm...?
Przytulić się do ciepłego boku. Uwiesić na szyi. Pocałować pachnące szczęściem chrapy. Można wracać do domu. Można dalej zaklinać rzeczywistość.
niedziela, 16 listopada 2014
Na rozgrzewajkę
Nosz co za dzień! Dziecko od rana ma napady histerii z byle powodu, nie daj Boże ją próbować nakarmić kiedy nie jest głodna... Ryk nie z tej ziemi, buzia czerwona jak burak i łzy jak groch. A potem pada nieprzytomna i śpi. Coś dziś w dupkę ugryzło.
Do tego zimno, wieje, do stajni nie dotarłam - znowu - i mam wyrzuty sumienia.
Na ogrzanie atmosfery dziś eksperyment kulinarny p.t. zupa z dyni. Dostałam od teściowej słoik przecieru, to i zutylizowałam. Nawet smaczne wyszło.
Skład:
Sprofanowaliśmy to, zagryzając chlebem. po czym zgodnie uznaliśmy, że chętnie sprofanowalibyśmy jeszcze serem ;)
Do tego zimno, wieje, do stajni nie dotarłam - znowu - i mam wyrzuty sumienia.
Na ogrzanie atmosfery dziś eksperyment kulinarny p.t. zupa z dyni. Dostałam od teściowej słoik przecieru, to i zutylizowałam. Nawet smaczne wyszło.
Skład:
- słoik przecieru z dyni
- bulion warzywny
- 4 łyżki mleka kokosowego
- płatki migdałów
- imbir
- kurkuma
- sos sojowy
- ocet ryżowy
- gałka muszkatołowa
- ostra papryka
Sprofanowaliśmy to, zagryzając chlebem. po czym zgodnie uznaliśmy, że chętnie sprofanowalibyśmy jeszcze serem ;)
piątek, 7 listopada 2014
Dziecko: update
No czasem i o dziecku muszę :)
Dziecko przekroczyło magiczną granicę trzeciego miesiąca życia i faktycznie jest to czas zmian. Przestała być takim warzywkiem, a zaczęła się rozwijać w zastraszającym tempie. No oczywiście, że nie umie jeszcze czytać czy rozwiązywać sudoku (ha, JA nie umiem ich rozwiązywać...), ale robi postępy adekwatne do wieku. Gada, piszczy, śmieje się w głos, fika nogami, ssie palce i piąstki, łapie zabawki, ogląda książeczki, kocha muzykę, zwłaszcza mocną - wciąż faworytem jest Rammstein, hura! Bawi się grzechotkami i pieluchą tetrową, trzyma głowę w górze bardzo długo (jak chce, bo jak ma focha, to nie podniesie i już!), robi "pierdzioszki" buzią i produkuje bąbelki ze śliny. Jest z nią kontakt i zaczyna się robić fajna. Zdecydowanie im starsza, tym bardziej ją lubię.
I mówię to ja, anty-fanka dzieci. Jednak to prawda - własne to co innego. Cieszy i wzrusza.
Jest ciężko momentami, ale jest dobrze.
Dziecko przekroczyło magiczną granicę trzeciego miesiąca życia i faktycznie jest to czas zmian. Przestała być takim warzywkiem, a zaczęła się rozwijać w zastraszającym tempie. No oczywiście, że nie umie jeszcze czytać czy rozwiązywać sudoku (ha, JA nie umiem ich rozwiązywać...), ale robi postępy adekwatne do wieku. Gada, piszczy, śmieje się w głos, fika nogami, ssie palce i piąstki, łapie zabawki, ogląda książeczki, kocha muzykę, zwłaszcza mocną - wciąż faworytem jest Rammstein, hura! Bawi się grzechotkami i pieluchą tetrową, trzyma głowę w górze bardzo długo (jak chce, bo jak ma focha, to nie podniesie i już!), robi "pierdzioszki" buzią i produkuje bąbelki ze śliny. Jest z nią kontakt i zaczyna się robić fajna. Zdecydowanie im starsza, tym bardziej ją lubię.
I mówię to ja, anty-fanka dzieci. Jednak to prawda - własne to co innego. Cieszy i wzrusza.
Jest ciężko momentami, ale jest dobrze.
sobota, 1 listopada 2014
10/11
Przełom miesiąca. Koniec złotej jesieni. Już będzie tylko zimniej i ciemniej...
Tegoroczne Halloween na dwie raty. Wczoraj zamiast świętować, wylądowałam u lekarza z migotaniem serca. Wszystko w porządku, ale mam zwolnić, nie stresować się i żreć duuuużo magnezu z potasem. Mój wrodzony perfekcjonizm będzie musiał usunąć się w cień. To będzie trudne...
Dziecko było łaskawe zasnąć o 19, zdążyłam więc szybko wyciąć dyniowego cyklopa. Mały, skromny, ale tradycji stało się zadość i to mnie cieszy.
A dziś halloweenowy obiad - makaron w kształcie dyń i nietoperzy z pesto z dyni. Dziwaczne.
Potrzebujemy:
Zapychające, dziwne. Ciekawy eksperyment, ale raczej nie powtórzymy.
Najważniejsze, ze cudny dzień razem. Spacer po mglistym lesie, pies wybiegany i wytarzany w jakimś paskudztwie - czeka nas kąpiel. Rozgrzewający obiad.
Mieliśmy dwa horrory do obejrzenia - oba okazały się strasznymi gniotami i obejrzeliśmy po 10 minut z każdego... Bywa.
Tegoroczne Halloween na dwie raty. Wczoraj zamiast świętować, wylądowałam u lekarza z migotaniem serca. Wszystko w porządku, ale mam zwolnić, nie stresować się i żreć duuuużo magnezu z potasem. Mój wrodzony perfekcjonizm będzie musiał usunąć się w cień. To będzie trudne...
Dziecko było łaskawe zasnąć o 19, zdążyłam więc szybko wyciąć dyniowego cyklopa. Mały, skromny, ale tradycji stało się zadość i to mnie cieszy.
A dziś halloweenowy obiad - makaron w kształcie dyń i nietoperzy z pesto z dyni. Dziwaczne.
Potrzebujemy:
- Szklankę upieczonej dyni, pokrojonej w kostkę
- 2 paczki parmezanu tartego
- pół paczki łuskanego słonecznika
- 2 łyżki oliwy
- pieprz świeżo mielony
- sól
- łyżeczka gałki muszkatołowej
Zapychające, dziwne. Ciekawy eksperyment, ale raczej nie powtórzymy.
Najważniejsze, ze cudny dzień razem. Spacer po mglistym lesie, pies wybiegany i wytarzany w jakimś paskudztwie - czeka nas kąpiel. Rozgrzewający obiad.
Mieliśmy dwa horrory do obejrzenia - oba okazały się strasznymi gniotami i obejrzeliśmy po 10 minut z każdego... Bywa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)