W tytule tylko nazwa miasta. Bo uważam, że jest to nazwa wyjątkowo ładna.
Kochamy nasze ulubione miasteczka, ale czasami chce się czegoś innego. Któregoś sierpniowego dnia usiadłam zatem i zaczęłam szukać, gdzie jeszcze nie byliśmy (tzn. razem, bo mąż mój oczywiście i tutaj kopał). I tak padło na Ornetę.
Położona w powiecie lidzbarskim Orneta swymi korzeniami sięga średniowiecza, a konkretnie XIV wieku. Do tej pory bardzo widać w niej ślady tych czasów, ma piękny średniowieczny ratusz, ogromny gotycki kościół.
Mnie oczarowały kamienice. Jest ich naprawdę dużo, są piękne, zdobne. Są oczywiście zniszczone, widać co i rusz takie "kawałki" domów, tam, gdzie z całego szeregu wojenną zawieruchę przeżył tylko jeden budynek.
Orneta ma przedziwną atmosferę. Jest tak jakoś... jakby czas się zatrzymał. Miasto ciche, niedzisiejsze. Na dziwnie kolorowym skwerze w cieniu kolejnego okaleczonego, "urwanego" domu, siedzą lokalni emeryci, pogrążeni w rozmowie. Pachnie dymem i starymi, zamokniętymi budynkami.
Bardzo polecam zajrzeć, jeśli będziecie w okolicy. Jest... na swój sposób egzotycznie. Jedna tylko uwaga - jeśli zgłodniejecie, to nie bardzo jest gdzie zjeść. Widzieliśmy jedną pizzerię, ale wyglądała na pustą, nie jesteśmy pewni, czy w ogóle była czynna.
Ale tak, to tylko popatrzcie!
Jakie super angry birds'owe czapki :D
OdpowiedzUsuńMłoda została szczęśliwą posiadaczką jakiejś ?? :)
To chyba do posta o Olsztynku?
UsuńNie, Młoda jest fanką jajek z niespodzianką (ogląda na YT filmy o ich rozpakowywaniu, czasem dostaje jajko - my zjadamy, ona przejmuje zawartość) i naciągnęła mnie na jajko pokryte haftowanym "kostiumie" - jedno z tych, po które sięga na zdjęciu.