No worries, nic strasznego. Po prostu znowu pojechaliśmy do Reszla! Chyba się od niego uzależniliśmy... Tym razem zabraliśmy że sobą znajomych - chyba zresztą naszych najbliższych znajomych w Olsztynie, co jest strasznie fajne i miłe, że nie wspomnę, że mają najsłodszego synka na świecie, a Kalina uważa go za swojego braciszka :)
Dziś była okazja połazić więcej po bocznych uliczkach obejrzeć Reszel w deszczu, zrobić zakupy w lokalnym supersamie. Potem obowiązkowe ciacho w Dolce Vita (Malinowy Chruśniak wymiata!) oraz zamek, na wyraźne życzenie królewny Kaliny, która w zamkach zasmakowała. Naładowaliśmy baterie, nawdychaliśmy się zapachu małego miasteczka, który ja uwielbiam (wiecie, ja i mój wyczulony węch ..), towarzystwo wyborne, no jak tu nie kochać.
Pojedźcie sobie do Gniewu kiedyś!!
OdpowiedzUsuńNo nieźle to wszystko wygląda/
OdpowiedzUsuń