Źli jesteśmy. Zła matka, zły ojciec i źli dziadkowie.
Oszukujemy niewinne, dwuletnie dziecko...
Pewnie wszyscy rodzice czasem muszą. Jak byłam mała, bałam się bardzo Blaszanego Drwala z dobranocki o Czarnoksiężniku z Oz. I kiedy zasiedzieliśmy się gdzieś i wracajac zaczynałam panikować, że nie zdążymy na bajkę... rodzice mówili "no tak, ale dziś jest o blaszanym ludziku!", na co ja "aaa, to nie chcę". Wilk syty i owca cała.
Nam się zdarza mówić, ze idę do pracy, kiedy jadę sama do stajni. Inaczej młoda koniecznie też by chciała i wtedy nic bym nie zrobiła, ani nie wyczyściła Łosia, ani nie wsiadła. Więc, póki nie kuma, ze jest weekend... jadę "do pracy".
I dziś pojechałam "do pracy" z tatą. mąż i mama zostali z młodą. Było cudnie, ale ja nie o tym.
Wracamy, rozmawiamy. Mama pyta, jak było "w pracy", tata odpowiada.
- I jak było w pracy?
- Fajnie. Praca popracowana.
- I jak... eee... biurko? Wyczyszczone?
- Wyczyszczone, bo bardzo było ubłocone. I inne... eee... biurka... też stały takie brudne tam za płotem...
- I Kaja narzuciła na biurko, eee, obrusik?
Poziom absurdu niebywały, ja wymiękłam przy biurkach stojących na pastwisku...
Ahahaha, boskie! :)
OdpowiedzUsuńA ja czekam na kolejny wpis. Radosnych Świąt dla Ciebie Siłaczko, dla Antyksięcia, dla Kalinki, dla Leeloo i dla Łosia oraz dla wszystkich bliskich Waszym sercom.
OdpowiedzUsuńSolemia