No i lato oficjalnie powiedziało nam "adieu!". Trochę smutno, ale skoro już polubiłam jesień, to niech trwa, niech się mieni i niech pachnie.
Bardzo sobie cenię to, ze moje osiedle jest takie zielone. Biorę dziecko w nosidło, psa na sznurek i idziemy buszować. Szukać śladów jesieni. Znajdujemy ją w pożółkłych połaciach nawłoci, dojrzałych jabłkach i owocach dzikiej róży. osiedle jest dość niskopienne, wieżowce nie zasłaniają więc nieba ani widoków. Mogę wdrapać się na górkę w parku i łapać zapach dymu w powietrzu.
W stajni śliwki już spadły z drzewa. Od mojej uczennicy Kaliny przywiozłam torbę jabłek.
Czekam na deszcz kasztanów, feerię barw na drzewach. I coraz częściej myślę o dyniach ;)
Ależ tam u Was sielsko! Na Warmii i Mazurach to nawet blokowiska jakieś takie inne, bardziej romantyczne :) U nas sezon dyniowy już rozpoczęty - poszły w ruch dwa ciasta dyniowe (jedno z zakalcem ;/) i seria słoiczków hand-made "apetyczna dynia z delikutaśnym jabłuszkiem" dla berbecia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
"Z delikutaśnym jabłuszkiem", buahahaha!
UsuńU nas sezon dyniowy oznacza halloweenowe lampiony - bo spożywczo niezbyt jesteśmy miłośnikami.
A blokowisko całkiem-całkiem, większość bloków ma 4 piętra, nie przytłacza tak jak np. u moich rodziców w Warszawie.
pozdrawiamy, a Heniowi smacznego ;)