Spokojnie, nie postanowiłam porzucić Anty-Księcia, a w życiu Stefana!
Dziś wieczorem zapuściliśmy się w trochę dalsze sąsiedztwo naszych Włości. I wciąż nie możemy się napatrzeć, jak tam jest pięknie...
Las, łąki, pola, pagórki. Moje ukochane wijące się drogi. Rzeka Kośna, ta sama, co koło mojego Drugiego Taty, czysta i malowniczo zakręcająca. Znaleźliśmy przepięknie położone siedlisko. Budynki z cegły, stodoła z ciemnego drewna, wielki, piękny dom.
Pies wybiegany, popływał w rzece (z nieznanych mi przyczyn wywołując tym rozpacz u dziecka), polatał za patykiem. my dotlenieni. Fajne takie spacery, a jeszcze ta świadomość, że wkrótce będą to nasze okolice... Ach, rozmarzyłam się :).
A na koniec taki obrazek (pożyczony z internetu) - moja inspiracja na nasz domek. Taki chcę! Wiadomo, bez trawy na dachu, ale takie kolory. Fińskie. Mrrrau!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz